niedziela, 22 września 2024

NOWY POCZĄTEK - część 13

/Wbrew pozorom, ten odcinek nie jest pechowy 😊 miłej lektury./

Ula wróciła do Gdańska dwa dni po Świętach, odwożąc po drodze Jaśka i Kingę do Warszawy. W drodze jak zwykle włączyła piosenki Andrei Berg. Słysząc obcy język, Kinga aż podskoczyła na siedzeniu.

- Czy to… po niemiecku? – upewniła się. – Od kiedy to słuchasz Szwabów? – zażartowała.

Ula roześmiała się.

- Co? Nie… Po prostu jak byłam  pierwszy raz w Berlinie, moi niemieccy znajomi zabrali mnie na koncert Andrei Berg, ich popularnej piosenkarki. A następnie dali mi jej płyty, żebym mogła posłuchać jej piosenek.

- No tak, przecież ty świetnie mówisz po niemiecku – przypomniał sobie Jasiek. – A skoro znasz język, to wiesz dokładnie, o czym są piosenki. Teraz je słuchasz.

- Zgadza się.


Gdy tylko dotarła do Gdańska, przed jej mieszkaniem już czekała na nią Julia. Od razu pomogła jej wypakować walizkę z bagażnika – i lekko się przestraszyła.

- O matko, Ulka, puścili cię z torbami z tego Rysiowa? – zapytała z lekkim przejęciem.

- Można tak to ująć – roześmiała się panna Cieplak. – Weź ode mnie walizkę, a ja zabiorę torbę.

Weszły do ​​środka i przy filiżance gorącej herbaty, Ula opowiedziała przyjaciółce o swoich Świętach ze stęsknioną rodziną, a także przekazała ploteczki.

Julia ucieszyła się na wieść, że w firmie odbędzie się wesele, ale potem jej mina spoważniała.

- Wybierasz się na to wesele? – pytanie ostrożnie.

- No wiesz… Maciek jest moim najlepszym przyjacielem. Dlaczego miałbym nie pójść?

- A co, jeśli wśród osób z firmy pojawią się Marek i Paulina? Na pewno nie będą chcieli przepuścić takiej okazji, żeby się pobawić.

- O tym nie pomyślałam. Ale pójdę. Nie będę udawała, że go nie znam. A idę tam wyłącznie dla Maćka.

Po chwili nastąpił głęboki oddech i opowiedziała w skrócie o sytuacji w firmie.

- Naprawdę jest aż tak źle? – zmartwiła się Julia. – Mimo tego, że oddałaś im ten weksel? 

- Weksel to jedno; ale druga sprawa to te nieszczęsne kredyty.

Widząc zaniepokojoną minę Julii, opowiedziała w skrócie o dwóch kredytach, które zostały zaciągnięte na jej firmę „Pro-S”, aby pomóc Markowi. Julia słuchała jej i nie wiedziała, co powiedzieć.

- Jedyne, co możesz zrobić, to pogadać z Wernerem. Skoro planujesz finalnie wrócić do Warszawy, to przydałby się tobie jakiś asystent, ktoś, kto przejmie twoje obowiązki. Najlepiej byłoby, gdyby była to osoba równie obeznana w ekonomii i znająca tak świetnie niemiecki.

- No jasne, druga taka Ula Cieplak. Tylko czy ktoś taki istnieje?

Roześmiały się obie.

- Słuchaj, a co porabiasz w Sylwestra? To już za trzy dni.

- Kurde blaszka, faktycznie… Wiesz, że jakoś o tym zapomniałam? Nie mam żadnych planów.

- No, to już masz. Wczoraj, wyobraź sobie, wpadłam na Wernera w Galerii Bałtyckiej. Powiedział mi, że ma w Sopocie zaprzyjaźniony ośrodek letniskowy. Zaprasza tam ekipę z naszej firmy, a także z KERIMY. Będziemy mogli tam również nocować.

Ula była tym zaskoczona.

- Co mu powiedziałaś? A ty się w ogóle wybierasz?

- Ja tak. Zgodziłam się też za ciebie, ale…

- Nie ma żadnego „ale”, bo oczywiście chętnie pójdę.

* * *

Impreza sylwestrowa u Wernera już od samego początku zapowiadała się szampańsko. Zamówiony przez szefa transport zabrał ich na miejsce, a towarzystwo zaczęło już świętować po drodze. Zanim dotarli na miejsce, już mieli pogodny nastrój.

Gospodarz przywitał ich w progu własnego domu, życząc wszystkim dobrej zabawy. Oddał im również klucze od domków, gdyby ktoś potrzebował odpocząć.

Ula rozejrzała się po towarzystwie. Wśród gości rozpoznała także ekipę z KERIMY, do których podeszła i przywitała serdecznie. W tym towarzystwie znalazła się również piękna dziewczyna o ciemnych długich włosach, ozdobionych pasemkami. Na jej ramieniu pysznił się niesamowity tatuaż w kształcie półksiężyca. Dziewczyna swobodnie mówiła po niemiecku. Myśląc, że nieznajoma jest Niemką, zagadnęła do niej po niemiecku.

- Ich bin Polin – powiedziała tamta, potrząsając głową. – Nazywam się Zuzanna Schulz – dodała po polsku.

- Zuzanna Szulc… Zuźka Szulc? Czy my się czasami nie znamy? Wykłady u profesora Rychtera na SGH? – strzeliła.

Strzał był celny. Zuzanna przytaknęła.

- Oczywiście. A ty musisz być…

- Ula Cieplak – wyciągnęła do niej rękę.

 - Ula Cieplak… No jasne! To ty miałaś zawsze najlepsze notatki na roku. Wszyscy od ciebie ściągaliśmy – roześmiała się.

- O czym rozmawiacie? – przerwał im David Seidel. – Czy wy się znacie?

- Tak. Zuzanna i ja znamy się ze studiów.

- Co ty tutaj robisz? – nie mogła nadziwić się Ula. – Skąd znasz Wernera?

W odpowiedzi Werner pojawił się obok Zuzanny i objął ją ramieniem.

- Widzę, pani Urszulo, że poznała pani moją siostrzenicę. Ale skąd wy się znacie?

- Nie wiedziałam, że Zuźka jest pana siostrzenicą. Znamy się ze studiów.

- Chyba tylko wy na roku mówiliście do mnie „Zuźka". Nikt inny tak do mnie nie mówił – uśmiechnęła się dziewczyna.

- To się dobrze składa, że ​​się znacie, bo od nowego roku Zuzanna będzie pracować razem z nami. Jest ekonomistą.

Ta wiadomość ucieszyła Ulę.

* * *

Kilka dni po rozpoczęciu nowego roku, do gabinetu Uli wszedł Werner, w towarzystwie Zuzanny.

- Pani Urszulo, jak już wspomniałem, moja siostrzenica będzie pracować z nami. A ponieważ znacie się ze studiów, to myślę, że możecie śmiało pracować razem. Może… jako pani asystentka?

- Oczywiście, bardzo chętnie – zgodziła się Ula, a koleżanka przytaknęła.

Zuzanna została od razu wprowadzona w najważniejsze sprawy. Uważnie przeglądała wszystkie dokumenty i zadawała rzeczowe pytania. Kiedy już była ze wszystkim na bieżąco, usiadły razem przy kawie.

- Nie miałam pojęcia, że jesteś siostrzenicą Wernera.

- Bo też się nie chwaliłam. Ja noszę nazwisko po moich rodzicach, a Joachim jest bratem mojej mamy. Mój tata jest Niemcem, nazywa się Arnold Schulz – przeliterowała dla pewności – ale ja w Polsce używam polskiej wersji, Szulc. Tak mi jest łatwiej.

- A gdzie się urodziłaś, w Polsce czy w Niemczech?

 - Urodziłam się i mieszkaliśmy w Polsce, we Frankfurcie nad Odrą; a potem tata kupił dom w Monachium. Natomiast do szkoły podstawowej, liceum i na studia chodziłam w Polsce. Mieszkałam właśnie u wuja.

- Rozumiem.

* * *

Mając wsparcie w postaci asystentki, a zarazem koleżanki ze studiów, Ula była spokojna o pracę. Za każdym razem, gdy wybierała się do Berlina, obie dziewczyny jeździły razem. Zuzanna także znała się świetnie z Davidem i Lisą. Można powiedzieć, że obie na tym korzystały.

Któregoś popołudnia, Julia weszła do Uli, wykorzystując chwilową nieobecność panny Szulc. Ula przeglądała plik dokumentów.

- Ulka… bardzo jesteś zajęta? – zapytała.

- Nie, a co się stało?

- Jak ci się pracuje z tą Szulc?

- Bardzo dobrze. Przez to, że Zuźka i ja znamy się od czasów studiów, świetnie się rozumiemy.

- Cieszę się. A jak tam twoje kredyty? Spłacasz?

- Tak, spłacam, nie musisz się obawiać. Każdą pensję i premię przeliczam z euro na złotówki, i od razu przeznaczam odpowiednią pulę pieniędzy na spłatę kredytu. Bo tak naprawdę płacę tylko za paliwo do mojego samochodu, i twojej mamie za czynsz i media.

- No tak. A dużo ci jeszcze zostało do spłaty?

Ula pokazała jej harmonogram spłat i adnotacje z datą przelewów.

- Jak tak dalej pójdzie, to spłacę przynajmniej ten jeden kredyt, póki jeszcze tu jestem na kontrakcie.


Mniej więcej na ten temat Ula pokłóciła się z Maćkiem. Przyjaciel zbeształ ją lekko.

- Ulka, a ty co tak się dla nich poświęcasz? – mówił. – Mało przez nich płakałaś?

- Maciek, ale ja to robię wyłącznie dla Ali, Eli, Izy… nawet dla twojej Ani. I tylko dlatego się tak poświęcam.

- A nie czasami dla Marka? – zapytał z lekką kpiną.

Ula zaczerwieniła się.

- Maciek… Im szybciej spłacę te kredyty, tym szybciej się od nich uwolnię.

 Od nich i od Marka.

- No dobrze, ja już nic nie mówię – przyjaciel podniósł w geście obronnym obie ręce do góry.

Na tym stanęło. Na szczęście dzięki pensji i premiom, Uli udało się spłacić prawie w całości jeden kredyt, ten na reprezentację. Drugi, ten na patenty, był spłacany po kolei.

Ten temat dziewczyny wałkowały jeszcze przez kilka dni. Ula zdradziła przyjaciółce rozmowę z Alicją i propozycję, żeby wrócić do „Febo & Dobrzański”.

- I co, chcesz tam wrócić? – zapytała ostrożnie Julia.

- Jeszcze nie wiem, kurde blaszka… Im bardziej staram się uciec od przeszłości, tym mocniej mnie dopada. Co ja mam robić?

- Może nie staraj się na siłę uciekać, tylko staw jej czoła – doradziła szczerze przyjaciółka.

- Julka, a czy ty myślisz, że to takie proste? Cały czas mam przed oczami szufladę z nieszczęsnymi błyskotkami od Sebastiana, i jeszcze ten liścik…

Julia położyła jej serdecznie rękę na ramieniu.

- Wiem, że ciężko jest zmierzyć się z przeszłością. Ale co było, to było, i tego nic nie zmieni; a co będzie, to wszystko zależy od ciebie.

- Dzięki, Julia. Kochana z ciebie przyjaciółka.

środa, 24 kwietnia 2024

NOWY POCZĄTEK - część 12

Zgodnie z obietnicą, w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, Beatka obudziła się wcześnie i spojrzała przez okno. Tata miał rację mówiąc, że dzisiaj na pewno pójdą na sanki. Z tą myślą – i z radością – zapukała do pokoju Uli.

Dziewczyna dopiero co otworzyła oczy i poczuła, że siostrzyczka daje jej buziaka na dzień dobry.

- Cześć. Jak się spało? – zapytała Ula.

- Super. A wiesz, że na dworze jest mnóstwo śniegu? Pójdziemy na sanki?

- Tak chcesz iść? W piżamce i bez śniadania? – Ula złapała małą i zaczęła ją łaskotać.

- Nie! – pisnęła mała, śmiejąc się. – Po śniadaniu i po kościele.

- No to zmykaj się ubierać. Bo jak wstanę i zacznę atak łaskotek…

Józef zapukał do pokoju starszej córki, słysząc śmiechy i piski.

- A co wy robicie za hałasy od rana? – zapytał wesoło. – Dzień dobry, Ula.

- Bo Beti chce iść w piżamie na sanki – roześmiała się Ula. – Dzień dobry, tato.

- Wcale że nie – zaprotestowała mała.

- Oczywiście pójdziecie, ale po śniadaniu i po kościele. Chodźcie, Ala szykuje śniadanie.

Zagarnął ramieniem młodszą córkę, dając starszej córce czas, żeby się przebrała.


Ula dołączyła do reszty rodziny przy śniadaniu. Zjedli razem, a potem ojciec zdecydował, że wybiorą się na mszę na 10.00. Alicja odruchowo sięgnęła po swoje kluczyki; ale Ula uprzedziła ją.

- Mamo, poczekaj. A może byście chcieli przejechać się moim maleństwem?

- Twoim? – zapytała zaskoczona.

- No co? Nie chcecie sprawdzić w praktyce moich umiejętności kierowcy? – roześmiała się Ula. – Tylko przełóż mi do samochodu siedzisko dla Beti.

- O, dobrze, że przypominasz. Józek, Beti. Jedziemy z Ulą do kościoła jej samochodem.

Rodzina zeszła na dół, zostawiając Jaśka w domu. Nie musiał iść rano do kościoła, bo przecież był na pasterce.

- Chcesz usiąść na miejscu pasażera, mamo? – zapytała kurtuazyjnie dziewczyna.

- Jeśli mogę, to bardzo chętnie.

- A ja siedzę za Ulą – zarządziła Beti.

- Oczywiście, i tak masz siedzisko za kierowcą.

Ula jechała spokojnie, dostosowując prędkość do warunków panujących na rysiowskich drogach. Zaparkowała sprawnie na parkingu przy kościele i cała rodzina Cieplaków wysiadła, idąc na mszę.


Po kościele dopadła ich – oczywiście – wścibska pani Dąbrowska. Nie byłaby sobą, gdyby się nie wtrąciła.

- A co to, Cieplaki sprawiły sobie nowe auto? Jak kogoś na to stać, to się nie dziwię.

- Dzień dobry, pani Dąbrowska – powiedziała Ula.

Kobieta zmierzyła ją wzrokiem.

- Ula? Toś ty nie w dalekim świecie?

- Przyjechałam tylko na Święta – odparła. – Ale niedługo wracam do siebie.

- Ty lepiej chłopa sobie znajdź, a nie rób karierę.

Ula posłała jej krótkie spojrzenie. Na szczęście z kłopotu wybawili ich Ania z Maćkiem, którzy również byli na tej samej mszy. Czarnowłosa uściskała ją serdecznie.

- Panie Józefie, możemy wprosić się na kawkę po południu? – zapytał pogodnie Maciek. – A gdzie macie Jaśka?

- Możecie, pewnie. Jasiek z Kingą byli w nocy na pasterce – wyjaśnił ojciec.

- Rozumiem. Jakby się udało, to fajnie by było, gdyby Kinga też do was przyszła.

- Pogadam z Jaśkiem, poproszę go, żeby zaprosił do nas Kingę.

- Uuu, Ulka, ty dzisiaj za kierowcę? – zdumiała się Ania. – To już nie Ala?

- To tylko jednorazowo do kościoła – roześmiała się Ula. – To o której będziecie?

- 15, może być?

- Pasuje.

- Maciek, a pójdziecie z nami na sanki? – wtrąciła się Beti. – Razem z…

Zawahała się, nie wiedząc jak powiedzieć – „ciocia”, „pani” czy po imieniu. Ania przykucnęła przy niej, wzięła ją za rękę i uśmiechnęła się.

- Jeśli chcesz, to możesz mówić do mnie po imieniu. Jestem Ania.

- A ja Beatka. To co, pójdziemy na sanki?

- Możemy się wybrać. Już tak dawno nie jeździłam na sankach. Za godzinę u was pod domem?

- Jasne. To jesteśmy umówieni.


Zgodnie z obietnicą, Ula i Beatka spotkały się z Anią i Maćkiem przed domem. Jasiek i Kinga także mieli ochotę na jazdę na sankach. Ula i Maciek wiedzieli, gdzie są najlepsze górki do zjeżdżania, dlatego podjechali tam swoimi samochodami.

Na miejscu było już sporo amatorów jazdy na sankach i innego śnieżnego szaleństwa. Beatka koniecznie chciała pozjeżdżać, dlatego poprosiła Ulę, żeby wyjęła jej z bagażnika sanki, które dostała od rodziców na Święta.

- To co, kto pierwszy ze mną jedzie? – zapytała mała.

- Ja z tobą jadę – zadeklarowała się Kinga.

W tym czasie Ania i Ula rozmawiały chwilę ze sobą.

- I co u ciebie słychać, Ula? Ala coś wspominała, że wyjechałaś do Gdańska…

Dziewczyna była odrobinę zła na matkę, że wygadała jej tajemnicę, ale pokiwała głową.

- Tak, mieszkam i pracuję w Gdańsku. Ale opowiem ci, jak do nas przyjdziecie po południu. Daleko nie macie – roześmiała się.

- No okej.

Zabawy na śniegu trwały jeszcze długo. Gdy wszyscy już poczuli solidne zmęczenie, Ula zgarnęła rodzeństwo do samochodu, aby wrócić do domu na obiad i się rozgrzać.

- Już jesteście – przywitała ich Alicja. – Myjcie ręce i siadajcie do stołu, już nalewam gorącego barszczu.

- Mamo, a zostały jeszcze paszteciki? – zapytała Beti.

- Oczywiście że są. Proszę bardzo – podała im miskę.

- Maciek i Ania zapowiadali się na 15 – powiedział ojciec do Jaśka. – I prosili, żeby Kinga też przyszła.

- No spoko, to zaraz do niej napiszę.

Dziewczyna odpisała, że co prawda mieli jechać z rodzicami w gości; ale obiecała przyjść na chwilę, aby wysłuchać, co Maciek i Ania mają im do powiedzenia.


Kinga przyszła do Cieplaków równo z Anią i Maćkiem. Ala poczęstowała gości piernikiem i aromatyczną kawą.

- Ulka, mówiłaś, że mieszkasz i pracujesz w Gdańsku – zwróciła się do niej Ania. – Czym się zajmujesz?

- Jestem konsultantem do spraw finansowo-ekonomicznych, i w sposób szczególny rozwijam znajomość języka niemieckiego.

- A ten konsultant… to znaczy co?

- To coś jak stanowisko Aleksa, a potem moje w „Febo & Dobrzański”. No i często kursuję między Gdańskiem a Berlinem.

- Pamiętam, jak profesjonalnie rozmawiałaś z Ingrid Krüger – przypomniała sobie Ania. – Wszyscy byli zaskoczeni, zwłaszcza Paulina i Marek.

Ula drgnęła na dźwięk imienia dawnego szefa.

- A ty myślisz, że dlaczego Marek poprosił właśnie mnie na tłumaczkę Ingrid? – odpowiedziała pytaniem Ula. – Właśnie dlatego, że jako jedyna znałam perfekt niemiecki. Logiczne, że tylko ja mogłam porozmawiać z nią w jej ojczystym języku.


 

Po podwieczorku Ania sięgnęła do torebki.

- Słuchajcie, w sumie to dobrze się składa, że jesteście tu razem, bo mamy coś dla was. – To mówiąc, wyciągnęła trzy koperty. – Alu, na twoje ręce, proszę.

- „Anna Banaszyk i Maciej Szymczyk wraz z rodzicami mają zaszczyt zaprosić Alicję, Józefa i Beatkę Cieplak na uroczystość zawarcia związku małżeńskiego…” – przeczytała Alicja z radością. – Oczywiście już teraz potwierdzamy, że przyjedziemy.

- Jasiu, to dla ciebie i Kingi – Ania podała mu kopertę z osobnym zaproszeniem. – Nie pamiętam tylko, Kinga, jak masz na nazwisko.

- Matysiak – podpowiedziała dziewczyna.

- To już dopiszę. A to, Ula, dla ciebie.

Ula otworzyła zaproszenie i zwróciła uwagę na datę. 27 czerwca.

Do tego czasu powinnam już wszystko sobie poukładać.

- Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie i bardzo się cieszę waszym szczęściem.

- Nie wyobrażam sobie, że mogłoby was nie być na naszym weselu – rozpromienił się Maciek. – Przecież jesteście dla nas jak rodzina.

- A w firmie już byliście? – zaciekawiła się Ula. – Dobrzańscy już wiedzą o waszym ślubie?

- No, firmę już mamy za sobą. Na spotkaniu opłatkowym przekazałam zaproszenie dla ludzi z pracy.


Wieczorem Ula sięgnęła po swój pamiętnik.

A więc Ania i Maciek biorą ślub. Zazdroszczę im i życzę wszystkiego najlepszego. Od zawsze do siebie pasowali i wiem, że będą razem bardzo szczęśliwi. Czy i mnie kiedyś spotka takie szczęście? Czy zdołam zapomnieć o Marku, czy właśnie wręcz przeciwnie – wrócimy do siebie i między nami będzie jak dawniej? A może nie jak dawniej; może teraz zaczniemy od początku?

niedziela, 14 kwietnia 2024

W poprzednich częściach 😊

Dla przypomnienia, streszczam, co do tej pory wydarzyło się u naszej ulubionej pary.
  • Po wyrzuceniu z „Febo & Dobrzański”, Ula opuszcza Rysiów i decyduje się wyjechać do Gdańska
  • Marek wyznaje Paulinie, że Ula była jego kochanką. Rozstają się w zgodzie, postanawiają zostać przyjaciółmi, odwołują ślub i urządzają dla przyjaciół przyjęcie „nie-ślubne”
  • Ula wynajmuje mieszkanie w Gdańsku u matki Julii Sławińskiej. Zaprasza w odwiedziny tatę, Alicję i Beatkę, organizując dla nich wyprawę na Westerplatte. Na końcu oddaje Ali teczkę z udziałami Marka
  • Alicja i Józef wracają do Rysiowa, para po raz pierwszy się całuje. Kobieta przekazuje weksel w ręce Krzysztofa
  • Ula odnawia znajomość z Julią, dziewczyny zaprzyjaźniają się. Ula zatrudnia się na kontrakcie jako konsultant do spraw finansowo-ekonomicznych, z zaawansowanym językiem niemieckim. Julia poznaje kulisy odejścia Uli z pracy, jej romansu z Markiem oraz niefortunnego pokazu FD Sportivo, jak również spotkania z Ingrid Krüger
  • Ula odnajduje się bez problemu w nowym miejscu. Wyjeżdża do Berlina i poznaje Lisę i Davida Seidel, właścicieli niemieckiej firmy "KERIMA MODA", a także ich przyjaciół. Nowi znajomi zabierają ją na koncert Andrei Berg, piosenkarki popularnej w Niemczech
  • Krzysztof przekazuje Markowi weksel. Obaj panowie Dobrzańscy głowią się, w jaki sposób spłacić kredyt zaciągnięty przez Ulę. Paulina torpeduje deal Aleksa z Włochami. Zapowiada, że nie będzie go więcej popierać, woli zachować neutralność
  • Alicja wprowadza się do Rysiowa i przyjmuje pierścionek zaręczynowy od Józefa. Para spędza ze sobą noc. Jasiek zdaje maturę, informuje ojca i Alicję o studenckich planach. Alicja odstępuje mu swoje mieszkanie
  • Jasiek i Kinga dostają się na studia i zamieszkują w mieszkaniu Alicji. W tym czasie kobieta wychodzi za mąż za Józefa. Podczas przyjęcia – garden party u nowożeńców – nachodzi ich pani Dąbrowska. Widząc obrączkę na palcu Józefa, ucieka stamtąd jak niepyszna 
  • Jasiek odwiedza siostrę w Gdańsku. Zdaje jej relację ze ślubu Alicji i ojca, co bardzo cieszy Ulę
  • Ula odwiedza rodzinę na Wszystkich Świętych. Składa ojcu i nowej mamie najlepsze życzenia na nową drogę życia. Dowiaduje się również, że Maciek zaręczył się z Anią
  • Ula zdaje egzamin na prawo jazdy, dostaje od szefa służbowy samochód – Renault Clio. Przyjeżdża nim do Rysiowa na Boże Narodzenie, zaskakując tym najbliższych. Rodzina Cieplaków spędza razem świąteczny czas. Alicja informuje dziewczynę, że mimo oddania weksla, w "Febo & Dobrzański" źle się dzieje. Prosi, aby Ula wróciła do dawnej firmy, ale tym razem żeby pokazać doświadczenie zdobyte w Gdańsku i w Berlinie
  • Ula waha się, czy ma wrócić i znów pracować z Markiem. Póki co, zaczyna do Alicji mówić „mamo”, na co Alicja odpowiada, że od dawna kocha ją jak córkę
  • Paulina i Marek spędzają Boże Narodzenie z seniorami Dobrzańskimi i Aleksem. Na prośbę Krzysztofa, dołącza do nich Pshemko. Wspólnie wspominają rodziców Aleksa i Pauliny oraz dawne Boże Narodzenie
  • Paulina wypomina Markowi, że zaprzestał poszukiwań Uli. Stawia mu ultimatum: albo młody Dobrzański zacznie szukać Uli i będzie o nią walczył, albo ona zerwie ich przyjaźń
  • Marek rozpamiętuje słowa Pauliny. Zaprasza dawną narzeczoną do swojego nowego mieszkania i wracają do rozmowy na temat Uli. Obydwoje przyznają się sobie do pocałunku (Marek z Ulą, Paulina z Lwem) i do tego, że ze względu na swoje narzeczeństwo nie mogli sobie pozwolić na bycie z kimś innym. Marek daje Włoszce zielone światło na nowy związek
Ciąg dalszy nastąpi… 🔜

czwartek, 11 kwietnia 2024

Ważna informacja

Kochani moi czytelnicy i komentatorzy, którzy śledziliście z zapartym tchem bloga Opowieści sercem pisane.

Z powodu tego, że musiałam zmienić telefon i maila, będę kontynuować opowieść o Uli i Marku pod nowym adresem.

Najpierw przypomnę wam jednak, co było w poprzednich częściach.

Serdecznie zapraszam do dalszej lektury i przepraszam za zamieszanie.

Olka.

NOWY POCZĄTEK - część 13

/Wbrew pozorom, ten odcinek nie jest pechowy 😊 miłej lektury./ Ula wróciła do Gdańska dwa dni po Świętach, odwożąc po drodze Jaśka i Kingę ...